Strony

piątek, 31 stycznia 2014

Czy aby o to właśnie chodzi?

Pamiętam doskonale początek czerwca 2012 roku. Nie chodzi o gorączkę przed EURO 2012, a awans Warty Gorzów do okręgówki. Klub, który upadł i po latach powstał, kiedy wielu o nim zapomniało. Dwa lata w B-klasie i awans, dwa lata w A-klasie i kolejny awans. Emocje w decydującym meczu ogromne, radość po końcowym gwizdku jeszcze większa.

Niestety, minął rok i Warta wracała skąd przyszła. Co zdecydowało? Ano w dużej mierze... pieniądze. Po prostu piłkarze niebiesko-bordowych grali za darmo. Taka była polityka klubu. Niektórzy pracowali u głównego sponsora i prezesa. Podobno przed rundą wiosenną zdecydowano się na małe odstępstwo od reguły (ale dotyczące maksymalnie dwóch zawodników). No właśnie, czemu? Nie raz słyszałem od ludzi z Warty "szukamy wzmocnień, ale każdy chce kasę". Wróble ćwierkały o dwóch tysiącach, jakie pobierają niektórzy w okręgówce. O piłkarzach, którzy negocjacje rozpoczynają od 1,5 "koła". O setkach jakie można zarobić w A czy B (sic!) klasie.

Podobno płaci zdecydowana większość okręgówki. OK, jestem za wolnością gospodarczą, każdy może wydawać swoje pieniądze na co zechce. Tyle, że: część z tych klubów jest jednak na utrzymaniu gmin, to sprawa pierwsza. Sprawa druga: czy ludziom, którym zależy na piłce na prawdę jest łatwo wydawać na "gwiazdeczki" czy piłkarskich rentierów, zamiast choćby zainwestować w szatnie, boisko albo wysłać dzieciaki na turniej? I czy to opłacanie zespołów nie wypacza sensu grania poniżej IV ligi? W zasadzie już w IV lidze powinniśmy mówić co najwyżej o znamionach profesjonalizmu. Okręgówka, a tym bardziej niższe poziomy są przecież z założenia ligami amatorskimi. A nie raz nie dwa prezesi z IV czy nawet III ligi tracili młodych chłopaków, którzy zamiast próbować się przebić u siebie, woleli zgarnąć parę groszy kopiąc na "wioskach".

Szkoda, że związek, który przecież zdaje sobie sprawę ze skali problemu, pozostaje bierny. Szkoda, że prezesi nie siądą przy okrągłym stole i nie ukrócą zjawiska, które prędzej czy później wykończy wiele klubów. Nie ma co wymieniać takich, którzy pukali do bram IV czy nawet III ligi, a dziś grają góra w A-klasie jeśli całkowicie nie zniknęli z piłkarskiej mapy województwa. Zorientowani wiedzą przecież, kto jak skończył.

Ja prosty chłop jestem i dla mnie sprawa jest prosta. Praca u sponsora klubu - OK. Skromne premie za konkretny wynik na koniec rundy/sezonu - OK. Zwrot za dojazdy - wiem, że na wsiach ciężko o regularny dopływ swoich, dlatego w uzasadnionych przypadkach OK. Ale płaceniu graczom, którzy często nawet nie przyjeżdżają na treningi tylko na same mecze mówię - NIE. To wypacza sens rywalizacji od IV ligi w dół. Panowie prezesi, może jeden czy drugi z was się utrzyma albo nawet awansuje. Na dłuższą metę stracimy wszyscy, bo wszyscy kochamy piłkę, prawda?

fg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz